Współczesne media, szczególnie w kraju takim jak Polska, rzadko pozwalają sobie na obiektywne podawanie informacji i faktów, preferując wybiórczy przekaz obarczony stronniczą interpretacją. Tym większym błogosławieństwem może okazać się dla każdego przeczytanie „Drzewa migdałowego” Michelle Cohen Corasanti. Co ciekawsze źródła podają, iż jest ona Amerykanką o żydowsko-polskich korzeniach, więc jej sposób przedstawienia wydarzeń może tym mocniej dawać do myślenia. W końcu jako Żydówka teoretycznie mogłaby stać niezłomnie po stronie swoich rodaków z Izraela, czyż nie? Tu mamy jednak do czynienia z innym zjawiskiem. Autorka stworzyła powieść niezwykłą, która nie pozwala na zachowanie obojętności i wyzwala silne emocje, gdy rok po roku towarzyszymy głównemu bohaterowi – Ahmedowi, w jego podróży przez życie, obarczonej coraz większą liczbą wspomnień i doświadczeń dalekich od sielanki.
Ahmed Hamid to chłopiec niezwykły, obdarzony wyjątkowymi zdolnościami umysł ścisły, dwunastolatek żyjący w centrum konfliktu izraelsko-palestyńskiego lat 50-tych XX wieku. Poznajemy go chwilę przed tragicznym wypadkiem, w trakcie którego na polu minowym, będącym efektem działań Izraelczyków, traci życie jego młodsza siostrzyczka Amal – wszystko to na oczach całej rodziny, która nie jest w stanie cofnąć czasu i uniknąć tragedii. W miarę upływu czasu możemy obserwować ewolucję nastawienia Ahmada do agresora – od gorącej nienawiści i pragnienia zemsty aż po wybaczenie i szukanie dróg wyjścia z trudnej sytuacji. W opozycji do głównego bohatera pozostaje właściwie przez całe swoje życie jego młodszy brat – Abbas, który nie akceptuje współpracy Ahmada z profesorem Szaronem – Żydem, okazującym się dawnym oprawcą Baby – ojca obydwu chłopców.
To właśnie Baba i jego życiowa postawa stają się filarem poglądów i najważniejszych wyborów w życiu Ahmada. Autorka w sposób bardzo dokładny, starając się wcielić w swoich bohaterów, przedstawia ich wewnętrzne konflikty, trudne decyzje, mierzenie się z biedą, chorobą, śmiercią i realiami wojny. Nie bez powodu moim zdaniem często słyszy się porównywanie pierwszej powieści Corasanti do „Chłopca z latawcem”. Realizm opisów, umiejscowienie akcji w czasach konfliktu zbrojnego i uczynienie głównym bohaterem małego chłopca, który na naszych oczach dorasta i kształtuje swoje życie wbrew wszystkim przeszkodom, traumom i wyjątkowo trudnym wyborom – to wszystko stanowi silne podobieństwo między obydwiema pozycjami. Dość trudno, przy tym nagromadzeniu czynników oddziałujących na emocje, pozostać obojętnym na losy bohaterów i wyrzucić fabułę z pamięci tuż po zakończeniu lektury. „Drzewo migdałowe” to kolejna powieść wgryzająca się w naszą duszę, docierająca do najgłębszych pokładów naszego człowieczeństwa, czyniąca rewolucję i poruszająca najmocniejsze ludzkie uczucia oraz emocje. Nie wyobrażam sobie by można było pozostać wobec niej obojętnym i na chwilę nie zatrzymać się nad swoim własnym życiem by docenić to, co mam.
Oczywiście to fikcja literacka, bohaterowie z wyobraźni, a jednak wiedząc, że autorka spędziła 7 lat w Izraelu korzystając z możliwości poznania sytuacji Palestyńczyków z bliska, z innej niż bezpieczna, amerykańska, odległa perspektywa widza wiadomości telewizyjnych – mam wrażenie, że to coś więcej niż tylko opowieść na długi zimowy wieczór. Michelle próbuje pokazać ogrom zła, które Żydzi wyrządzili Palestyńczykom odbierając im kraj i miejsce do życia, ogrom cierpienia i rozdarcia obywateli dawnej Palestyny, zmuszonych do niejednokrotnego tłumienia patriotyzmu w imię bezpieczeństwa rodziny i bliskich. Corasanti przedstawia nam dwa skrajne portrety palestyńskich wojowników: Ahmed postanawia swoją wiedzą, talentem i konsekwentną ciężką pracą zdobyć wolność dla siebie i swoich najbliższych, natomiast Abbas jedynego rozwiązania upatruje w przemocy, uczestnictwie w podziemnych grupach oporu i walki o niepodległość oraz godność narodu palestyńskiego.
Jako obserwator całokształtt czytelnik dostaje możliwość wyboru, bez względu bowiem na różne formy działania jedno pozostaje dla Ahmada i Abbasa wspólne – troska o ojczyznę i najbliższych, chociaż wyrażane w całkowicie odmienny sposób. Lektura niełatwa, choć czyta się ją bardzo szybko, jednak nie ze względu na jej trywialny charakter – wręcz przeciwnie: po prostu tak trudno oderwać się od spirali zdarzeń, uczuć, emocji towarzyszącej bohaterom powieści.
Wasze komentarze