Przyznaję się – ukradłam. Ukradłam Lince, która ufam wybaczy mi tą (a może tę? hmmm, mózg odmawia posłuszeństwa…) grabież. Po prostu nie mogłam się powstrzymać, kiedy zobaczyłam to zdjęcie (mowa o fotencji w zajawce artykułu). Rozkoszne i takie adekwatne. Dlatego wybaczcie – dziś idę spać, a jak się zregeneruję to jutro stworzę jakiś elaborat co by Was zanudzić do granic wytrzymałości. 🙂 Takie zadośćuczynienie za dzisiejsze milczenie. Jak już rymuje to znaczy, że czas spać. A żeby nie skończyło się jak tu….
…to pędzę ile sił jeszcze w nogach ostało w ramiona Morfeusza. Do jutra Moje Dzieci. 🙂
P.S. Tak, wiem – jest po angielsku „exhausted”, ale to w tym momencie ma w sobie idealne nafaszerowanie znaczeniem stanu jaki odczuwam. 🙂
Wasze komentarze