A w Biedronce zawsze niskie ceny, więc skoro niskie to naród zaopatruje się właśnie tam, bo mamy kryzys (podobno ;]). Jako żem częścią narodu to i ja tam śmigam i dziś śmignęłam standardowo na Św. Hieronima w Wawie. Stoję ja sobie proszę Państwa w kolejce, koszyk nieco naładowany, bo i dawno zakup nie był robiony, ale czekam sobie spokojnie, bo to niedziela, popołudnie już późne, więc po co się śpieszyć. Zaś przede mną ustawiła się paradna parka – laska lat około 45, może mniej, ale marnie się prowadzi chyba, a obok niej towarzysz życia mniemam – rzutki pseudo-osiłek w koszulce bez rękawków (a pogoda zgoła już nie taka letnia, ale co kto lubi – jego prawo) i oczętami zaczerwienionymi, bynajmniej nie od abstynencji.
Tak sobie więc stoimy, oni jakaś maślanka, chlebek i kilka bułek w koszyku, a przed nimi matka z synem, na oko nie więcej niż 10-letnim. Kobieta sama, a koszyk pełny i jeszcze faktury potrzebuje, a kasjerka chyba świeżynka, bo coś nie do końca zorientowana w temacie i prosiła o pomoc kierowniczkę. I nagle widzę, żegość, ten zawiany chłodem – zaczyna burczeć i czort jeden wie o co mu chodzi. Zignorowałam, bo nie ma się co wyrywać na zapas. No ale jemu widać coś na wątrobę siadło mocniej, bo nagle się odzywa do tej kobiety z synem:
– Tak, k…, jeszcze sobie tutaj postój i się w ogóle, k… nie śpiesz, bo po co k… Ja pi….. No żesz k…. mać.
– A Panu to coś przeszkadza bardzo to ja może zaproponuję, żeby Pan sobie wyszedł na dwór i pochodził wokół sklepu. Jest niedziela, a ludzie mają prawo spokojnie zrobić zakupy i jak się coś Panu nie podoba to nikt tutaj nie zmuszał do robienia zakupów. Wybór chyba ma Pan spory, prawda?
– A Pani to niech sobie lepiej uważa na słowa, co k…?
O żesz Ty mendzino, pomyślałam sobie – będziesz mi tu fikał i myślisz, że ja się Ciebie wystraszę? Niedoczekanie 🙂
– A Pan mi grozi? Ja się mam bać czy co? Pan wybaczy, ale może się Pan zamieni z tą Panią na kasie i popracuje tutaj trochę to zobaczymy jak Pan się będzie sprawdzał!
Gość o mało się nie zapluł i zaczął mi bluzgami sadzić, a „niewiasta” próbowała swego lubego uspokoić tylko słabo jej to szło. Przyszła ich kolej, kasjerka się pomyliła i trzeba było „wystornować” (czyt. wykasować) jedną pozycję, więc troszkę się przedłużyło. A wtedy ta menda do mnie:
– No i co teraz? Głupio Ci? Może se chcesz jeszcze poczekać k…?!
Spojrzałam na chama jak przystało i mu spokojnie odparłam:
– Wie Pan, ja jestem człowiekiem i ludzkie pomyłki rozumiem, a do sklepu nie przyszłam na wyścigi, więc sobie spokojnie poczekam.
Zbordowiał i na odchodnym rzucił, że za gówniara jestem, mało o życiu wiem i on mi życzy, żeby mnie nauczyło. Co miał na myśli z nauką, ciężko ocenić. Jedno co pewne to na 100%, że dumna z siebie jestem za chcąc – nie chcąc prospołeczną postawę. 🙂
A tak na marginesie to chociaż bywam nerwowa, zdarza mi się przy kasie w myślach pośpieszać kasjerów to zawsze biorę poprawkę na to, że to są też ludzie, że czasem dopiero zaczynają i że jakiekolwiek moje dziwne uwagi w żadnym wypadku nie pomogły by im w szybszym zaaklimatyzowaniu się i wdrożeniu w obowiązki. Więc Narodzie – bądźmy wyrozumiali, oczywiście tam, gdzie warto. 🙂
Wasze komentarze